*Malwina*
Do sali weszła pielęgniarka i oznajmiła:
-Ja na zastrzyk.
W duchu się wystraszyłam gdyż od zawsze miałam skryty lęk przed igłami.
-Widzę, że się trochę pani boi...- odpowiedziała- Nie ma czego, niech pani pomyśli o czymś przyjemnym.
Skąd on wie, że się boje? Ale nie miałam czasu na wyjaśnienia. Zamknęłam oczy i pomyślałam o tacie, Tomku, Miśce o moich ukochanych zwierzętach, których tak bardzo zawsze pragnęłam:
-Już- stwierdziła lekarka
To tak szybko? Nawet nie poczułam- te słowa chodziły mi po głowie, lecz bałam się ich powiedzieć na głos.
-Dzięki...
-Nie musi pani dziękować mój obowiązek. Potrzebuje czegoś pani?
-Przepraszam niech pani do mnie nie mówi "pani" to stresujące. Jestem Malwina, Malwina Palmowska. W skrócie Malwa.
-Miło mi ja jestem Ala Majewska!- powiedziała pielęgniarka.
Ala miała długie brązowe włosy z różowymi pasemkami, które podkreślały brązowe oczy.
Dziewczyna wyszła z sali i zostałam sama. Samiusieńka jak palec, lecz wtedy drzwi się otworzyły a w nich stał/stała...
*Tomek*
Wróciłem do domu, mama siedziała w fotelu i oglądała "telenowele". Koło niej stał stosik chusteczek. Mama wyglądała mizernie, spuchnięte od płaczu oczy i czerwony nos. Potargany kołnierzyk u koszuli i zielone kapcie. Nie mogłem na to patrzeć powoli wycofałem się do kuchni gdzie zacząłem przygotowywać spóźnione śniadanie. Postawiłem wszystko na jakąś lekką sałatkę. Obrałem i pokroiłem warzywa, dodałem szczyptę przypraw i wszystko przypieczętowałem sosem do sałatek. Po kilku minutach mogłem już podziwiać swoje dzieło. Nałożyłem małe porcje na talerzyki, zgarnąłem sztućce z szuflady i udałem się do salonu. Po drodze zawołałem ojca i razem zasiedliśmy do jedzenia. Widać, że matka była głodna już po chwili na jej talerzu nic nie zostało. Dołożyłem jej sałatki, która też znikła po kilku minutach. Gdy już zjedliśmy całe śniadanie. Pomogłem ojcu posprzątać po posiłku i ile miałem sil w nogach pognałem do pokoju szybko napisałem zadanie oraz przebrałem się w coś luźniejszego. Chwyciłem plecak, który wisiał na wieszaku i zbiegłem na dół. Spakowałem do plecaka jabłka i butelkę z sokiem malinowym. Uznałem, że będą najlepsze dla Malwy. Pożegnałem rodzinę i wybiegłem z domu do szpitala.
szpital
W budynku znów zastałem matkę Miśki, grzecznie się przywitałem i spytałem:
-Co jest z Malwą?
-Malwa wczoraj po twoim wyjściu się obudziła, jak na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. A po za tym przejęłam kurs nad Malwiną. Jestem jej tak jakby lekarzem.
*Miśka*
Wyszłam powolnym krokiem z kościoła i udałam się do domu. W mieszkaniu nadal nikogo nie było zbliżało się wielkimi krokami popołudnie. Byłam bardzo głodna, niestety nigdy nie byłam dobra w gotowaniu. Nawet moja babcia przyznała rację... Wolę nikogo nie otruć, mama dopiero co wróciła z szpitala. Głód co raz bardziej mi dokuczał w końcu nie wytrzymałam i zadzwoniłam do pizzerii. Zawsze jest pora na Pizze, już na samą myśl uśmiechnęłam się pod nosem. Przez ten czas kiedy trwała dostawa pizzy siadłam przed laptopem i sprawdzałam różne stronki. W końcu trafiłam na jakiś chat poznałam tam jedną dziewczynę z mojej klasy. Bez namysłu wysłałam do niej wiadomość "Hejka widzę, że jesteś z Piwnicznej tak samo jak ja. Jesteś może z mojej klasy?" Już po chwili otrzymałam odpowiedzieć "Cześć, tak jestem Piwnicznej. Nazywam się Jula" Rozmawiałybyśmy jeszcze tak długo gdyby nie ten okropny dostawca. Wyjęłam pieniądze z portmonetki i dałam mężczyźnie. Zamknęłam drzwi za mężczyzną i wróciłam do poprzedniej czynności. Nie wiedząc kiedy zniknęły już dwa kawałki. Ktoś znowu zapukał do drzwi jednak to nie był już dostawca pizzy.
--------------
Kto przyszedł do Miśki? Dowiecie się w następnym rozdziale. Żeby was zachęcić 1 komentarz --> następny rozdział ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz