*Miśka*
Wstałam pełna energii, wyskoczyłam z łóżka i sprawdziłam kalendarz. Dzisiaj niedziela- pomyślałam w duchu. Wyciągnęłam z szafy barwną sukienkę i pobiegłam do łazienki. Była wolna, więc szybkim ruchem zamknęłam za sobą drzwi i weszłam do kabiny. Po moim ciele spływały orzeźwiające krople wody. Zakręciłam korek , "odziałam się" w sukienkę i zeszłam na dół. Zamiast mamy znalazłam niebieską karteczkę, na której napisane było " Droga Misiu, nie mogłam wytrzymać w domu myśląc, że w szpitalu czekają na mnie pacjenci. Śniadanie masz w kuchni, odgrzej sobie i idź do kościoła na 10:00. Buźki mama!
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Pomaszerowałam do kuchni i tak jak było napisane na blacie stał stos naleśników...
*Malwina*
Ha, czyli to mój lekarz. Mężczyzna zasypywał mnie tysiącami pytań, od których aż mnie rozbolała głowa. Miałam ochotę przewrócić się na drugi bok żeby zrozumiał, że nie mam siły do jego gadaniny. Niestety utrudniały mi to zadanie wszystkie te kabelki. Czemu zamiast tego gościa nie może tu stać np: Tomek? Gdzie on w ogóle jest? Nic nie pamiętam, kompletna pustka!
*Tomek*
Chciałbym zostać z Malwą na dłużej niestety muszę wrócić matka czeka, ojciec pewnie też. Jutro znów wrócę do szpitala, lekarze na pewno będą wiedzieć więcej niż dzisiaj.Wszedłem powoli do domu. To co ujrzałem było szokujące, matka płakała w niebo głosy a tata bezsilnie próbował ją uspokoić. Zapukałem w framugę drzwi i ostrożnie udałem się w kierunku rodziców zapytałem cicho:
-Co jest?
-Matka sama ci wytłumaczy-odrzekł ojciec i wyszedł z pokoju skierowałem pytające spojrzenie w kierunku mamy:
-Bo wiesz ja... to wszystko moja wina!-krzyknęła-To przez zemnie Malwa jest w szpitalu! Czemu ja kazałam tam pójść?
-Mamo to nie twoja wina, nie osądzaj się tak. Stało się jak stało ale teraz nie naprawimy możemy mieć dobrą nadzieję, że Malwa z tego wyjdzie-odpowiedziałem jednym tchem.
Poszedłem w kierunku kuchni, otworzyłem lodówkę. Była pusta, nie było tam nic oprócz dżemu:
-Mamo idę do sklepu!
-Przepraszam cię, zapomniałam kompletnie o zakupach zostań ja pójdę...
-Nie mamo ja pójdę a ty idź się połóż. Mam wszystko pod kontrolą-odparłem
Zakupiłem marchewkę, pietruszkę, cebule, szynkę, ser, szczypiorek, wodę mineralną, kawę, herbatę, masło, chleb, jabłka, sos do sałatek i jajka. Całe zakupy wepchnąłem do reklamówki i powlokłem się do wyjścia. Wychodząc ujrzałem biegnącą Miśkę zawołałem do niej, lecz była za daleko.
*Miśka*
Słyszałam jak ktoś wołał moje imię ale nie miałam czasu się zatrzymać. Biegłam przed siebie, już po chwili stałam przed kościołem.Poprawiłam jeszcze żakiecik i weszłam do środka. Z zaciekawieniem słuchałam ewangelii i kazania.
-----------------------
Jeśli chcecie wiedzieć jak to wszystko się potoczy piszcie komentarze! Pozdrowionka ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz