wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 11- Pożar

*Tomek*

Ubrałem się i zeszedłem na dół, postanowiłem zrobić śniadanie dla nas dwojga.  Po długich namysłach wymyśliłem aby ugotować naleśniki.Po kilku minutach na stół położyłem talerz z naleśnikami i zawołałem dziewczynę:
-Malwa, chodź tutaj!
.....

*Malwina*

Zapomniałam aby zabrać po drodze jakie kolwiek ubrania. Będę musiała wrócić do domu mam nadzieję, że mama ma dzisiaj zebranie i nie ma jej w domu. Usłyszałam głos chłopaka dobiegający z kuchni. Zeszłam cichutko na dół w kuchni czekał już Tomek na widok naleśników krzyknęłam:
- Skąd wiedziałeś, że kocham naleśniki?
- Intuicja- odparł chłopak.
Pocałowałam namiętnie Tomka i stwierdziłam:
-Coś się pali!
-Co? O nie moje naleśniki. Patelnia mamy!
Przyjaciel złapał za gaśnice a ja zadzwoniłam po straż pożarną. Już po chwili pożar był ugaszony przez strażaków. Tomek nadal panikował mamy patelnia ona się spalila:
-Ogarnij się chłopie ochajtałeś się z nią, że tak lamentujesz?- gadałam
-Nie ale... ale -Uderzyłam chłopaka w policzek od razu pomogło:
-Moja mama dostała tą patelnie od babci, mówiła iż jak coś się jej stanie zabiję mnie.
-Oj przepraszam- przytuliłam mocno chłopaka.
-Wiesz zostawiłam ubrania w domu może pójdziesz tam ze mną po nie?
-Dobrze- odparł chłopak.
Ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Spojrzałam przez okno czy nie ma mamy. Nigdzie nie zauważyłam matki, więc weszliśmy do środka. Pobiegłam na górę, wyjęłam walizkę i zaczęłam do niej wrzucać ubrania. Gdy torba się zapełniła zapięłam zamek i zeszłam na dół. Zamknęłam drzwi na klucz i udaliśmy się do mieszkania Tomka. Po kwadransie byliśmy na miejscu.  Położyłam walizkę na łóżko w pokoju gościnnym. Wybraliśmy się w kierunku szkoły, po drodzę zauważyliśmy biegnącą Miśke obydwoje krzyczeliśmy za nią:
-Miśka, Miska czekaj!
Po chwili nas usłyszała i ledwo dysząc powiedziała:
-Biegnijcie mamy 4 minuty do szkoły.
Obydwoje pękaliśmy z śmiechu koleżanka patrzyła na nas z zdziwieniem gdy się opanowaliśmy wytłumaczyłam ten nagly wybuch  śmiechu:
-Mamy jeszcze pół godziny czasu.
-Co? A ja głupia nawet śniadania nie zjadłam?
-Znowu zaczeliśmy się śmiać:
-Wiesz my też nie jedliśmy....
Przypomniały mi się dzisiejsze wydarzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz